Rozdział I
Nowe miejsce
Kiedy byłam mała, miałam wielkie marzenia, wszystkie
wydawały się niemal realne, chciałam być piosenkarką, potem tancerką, a jeszcze
później strażakiem. A świat, życie?
Wszystko wydawało się takie piękne, proste, największym problemem było to, że
kolega zabrał mi łopatkę w piaskownicy, poleciały łzy, a później już o niczym
się nie pamiętało. Z wiekiem rozumiałam, co raz więcej, poszłam do szkoły,
gdzie dowiedziałam się już, że życie to ciężki kawałek chleba, mimo wszystko to
była kropla w morzu z porównaniem do teraz. Dorastając kosztowałam świata, co
raz więcej i więcej- bez ograniczeń, co sprawiło, że wiele zrozumiałam.
Teraz... Jestem tutaj, mam 16 lat, blond włosy, zielone oczy i nazywam się Lidia.
Nowe miasto, nowe życie- świeży start. Chcę zacząć wszystko od początku,
właśnie tu w Małym Miasteczku. Jutro, wraz z 1 września, czwartkiem ma być mój
pierwszy dzień w szkole. Nikt mnie tu nie zna i nie wie o moim dotychczasowym
życiu, co mnie bardzo cieszy. Trochę się boję, chociaż sama nie rozumiem,
dlaczego? Mam nadzieję, że uda mi się o wszystkim, a przynajmniej o większości
zapomnieć, wciąż się łudzę jak małego dziecko z przed parunastu laty, marzące o
wielkiej karierze, uważające, ze zdziała cuda. Przez tyle czasu żyłam w
kłamstwie i nikt nie raczył mnie o tym powiadomić, a co do miłości- kompletna
ściema, przez nią ludzie tylko cierpią. Wstałam z fotela i wyjrzałam przez
otwarte okno, było już ciemno, lekki wiaterek spowodował gęsią skórkę na moim
ręku, wzdrygnęłam się. Na niebie lśniło mnóstwo gwiazd, w oddali widziałam
starą lampę, co chwilę gasła. W różowo wyblakłym domku obok paliło się światło,
spojrzałam na zegarek stojący na moim mahoniowym stoliku nocnym, była 23.58 za
2 minuty północ. Zamknęłam okno i poszłam położyć się na łóżko. Do pokoju
weszła Kasia- mój opiekun prawny, jej włosy jak zwykle były ognisto rude,
świeże i idealnie proste, nic dziwnego w końcu na oszołamiający widok w
łazieńce poświęcała około 3 godzin. Miała piękną, czarną, koronkową sukienkę na
sobie, właśnie przed chwilą wróciła z przyjęcia, na którym i tak nie miała
czasu się odprężyć ani zabawić, gdyż musiała dbać o to by całe te
przedstawienie poszło idealnie. Usiadła na moim łóżku i spojrzała na mnie, w
jej twarzy było widać zmęczenie.
-Hej- powiedziała z troską w głosie.-Denerwujesz się ?- spytała.
Nie miała zbytniego pojęcia o dzieciach, a co dopiero o
nastolatkach, przygarnęła mnie dwa miesiące temu, nie znałyśmy się obydwie za
dobrze, ale za to byłyśmy sobie najbliższymi osobami na świecie, jak
przyjaciółki czy siostry, której nigdy nie miałam. Moi rodzice zmarli w wypadku
samochodowym 12 lat temu, przez ten czas zajmowała się mną babcia, jedyna
rodzina, którą posiadałam. Niestety po moich wybrykach, „ktoś” rzekł, że
babunia nie może się mną już zajmować. Teraz oddalona o wiele kilometrów od
niej zaczynam nowe życie.
-Nie-skłamałam, patrząc w biały sufit pokoju.
-To dobrze- dotknęła delikatnie mojego ramienia- idź już spać-
szepnęła.
Wstała, zgasiła światło i delikatnie zamknęła drzwi od
pokoju.
-Dobranoc-szepnęłam.
Po czym położyłam głowę wygodnie na poduszkę i zamknęłam
oczy.